niedziela, 2 lutego 2014

Sezon Burz - recenzja

„Opowieść trwa, historia nie kończy się nigdy”


      Przyszła burza. Nie taka za oknem, z piorunami i wichrem, choć równie intensywna. Zagościła w moim sercu, duszy  i umyśle zaraz po przyswojeniu sobie informacji, że oto wychodzi kolejna książka opowiadająca o losach Wiedźmina, Geralta z Rivii. Sapkowski – człowiek którego nie trzeba przedstawiać , zrobił ogromną niespodziankę wszystkim fanom Białego Wilka, a wredne strzygi od razu dały o sobie znać i natychmiast przeniosły Sezon Burz na wierzch mojego stosu książek do przeczytania.





      Zacznijmy od początku.  Sezon Burz wydało tradycyjnie wydawnictwo Solaris, nic się w tym względzie nie zmieniło. Różni się natomiast okładka. Nie pasuje stylem do żadnego z poprzednich wydań  a także samo wykonanie jest inne. Inne nie znaczy jednak gorsze. Okładka  - miękka, ale papier wydaje się być podobny do tego, jakim okłada się gry planszowe, może trochę nieco cieńszy.  Sama szata graficzna i pomysł na okładkę jest oryginalny. Niestety, na kantach grzbietu książki, farba zaczęła się szybko wycierać, choć powieść trzymałem w ręku dopiero drugi dzień, no  ale przejdźmy do tego, co znajduje się w środku.
      Trudno jest umiejscowić w czasie wydarzenia opisane w Sezonie Burz.  Parę zdań delikatnie sugeruje nam, iż jest to prequel do powieści, lecz nie można mieć co do tego pewności.  Podczas lektury nie można narzekać na nudę, bo i życie Geralta takowe nie jest. W miarę przemierzania  kolejnych stron z Geraltem wątków jest coraz więcej. Za każdym wykrotem czyhają na nas potwory,  do tego czarodzieje wtrącają swoje trzy oreny, co przynosi za sobą spiski i intrygi. Nie mogło obyć się także bez ponętnych magicznie podrasowanych czarodziejek oraz  Jaskra i jego niepowtarzalnych dialogów z Geraltem. Wszystko to okraszone fenomenalnym językiem, do jakiego przyzwyczaił nas Sapkowski. 
      Po przeczytaniu całości lektury mam jednak mieszane odczucia. Ciężko uniknąć porównań ze starszą powieścią lub opowiadaniami o wiedźminie. A tamte, choć czytałem szmat czasu temu, wydawały się ciut wyraźniejsze i żywsze. Sam wiedźmin w Sezonie Burz, sprawia czasem wrażenie flegmatyka i przyjmuje bierną postawę. Akcja staje się przewidywalna i nie zaskakuje nas tak mocno kiedyś.
      Miejmy nadzieję, że ten mały spadek formy to celowy zabieg  i podwaliny pod jakąś następną „niespodziankę” od Andrzeja Sapkowskiego. Może ma to ułatwić przełamanie „filmowego fatum”  i w końcu zobaczymy porządną produkcję o Geralcie ? Pomimo nieco niższego poziomu,  niż ten ,do którego przyzwyczaił nas twórca uniwersum Wiedźmina dostajemy dobrą rozrywkę i nie żałuję, że ta książka trafiła na pierwsze miejsce w mojej książkowej kolejce. Cieszę się, że mogłem znów przenieść się do niebezpiecznego świata Białego Wilka i chociaż częściowo wzbudzić w sobie niepowtarzalne emocje, jakie dostarczyło mi kiedyś pióro Andrzeja Sapkowskiego. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz