„Opowieść trwa, historia nie kończy się nigdy”

Zacznijmy od początku. Sezon Burz wydało
tradycyjnie wydawnictwo Solaris, nic się w tym względzie nie zmieniło. Różni
się natomiast okładka. Nie pasuje stylem do żadnego z poprzednich wydań a także samo wykonanie jest inne. Inne nie
znaczy jednak gorsze. Okładka - miękka,
ale papier wydaje się być podobny do tego, jakim okłada się gry planszowe, może
trochę nieco cieńszy. Sama szata graficzna i pomysł na okładkę jest
oryginalny. Niestety, na kantach grzbietu książki, farba zaczęła się szybko
wycierać, choć powieść trzymałem w ręku dopiero drugi dzień, no ale przejdźmy do tego, co znajduje się w środku.
Trudno jest umiejscowić w czasie wydarzenia opisane w Sezonie
Burz. Parę zdań delikatnie sugeruje nam,
iż jest to prequel do powieści, lecz nie można mieć co do tego pewności. Podczas lektury nie można narzekać na nudę, bo
i życie Geralta takowe nie jest. W miarę przemierzania kolejnych stron z Geraltem wątków jest coraz
więcej. Za każdym wykrotem czyhają na nas potwory,
do tego czarodzieje wtrącają swoje trzy
oreny, co przynosi za sobą spiski i intrygi. Nie mogło obyć się także bez
ponętnych magicznie podrasowanych czarodziejek oraz Jaskra i jego niepowtarzalnych
dialogów z Geraltem. Wszystko to okraszone fenomenalnym językiem, do jakiego
przyzwyczaił nas Sapkowski.
Po przeczytaniu całości lektury mam jednak mieszane odczucia. Ciężko uniknąć
porównań ze starszą powieścią lub opowiadaniami o wiedźminie. A tamte, choć czytałem
szmat czasu temu, wydawały się ciut wyraźniejsze i żywsze. Sam wiedźmin w Sezonie
Burz, sprawia czasem wrażenie flegmatyka i przyjmuje bierną postawę. Akcja
staje się przewidywalna i nie zaskakuje nas tak mocno kiedyś.
Miejmy nadzieję, że ten mały spadek formy to celowy zabieg i podwaliny pod
jakąś następną „niespodziankę” od Andrzeja Sapkowskiego. Może ma to ułatwić
przełamanie „filmowego fatum” i w końcu
zobaczymy porządną produkcję o Geralcie ? Pomimo nieco niższego poziomu, niż ten ,do którego przyzwyczaił nas twórca
uniwersum Wiedźmina dostajemy dobrą rozrywkę i nie żałuję, że ta książka
trafiła na pierwsze miejsce w mojej książkowej kolejce. Cieszę się, że mogłem
znów przenieść się do niebezpiecznego świata Białego Wilka i chociaż częściowo
wzbudzić w sobie niepowtarzalne emocje, jakie dostarczyło mi kiedyś pióro
Andrzeja Sapkowskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz