
Od pierwszych stron,
zostajemy wessani w wir wydarzeń, które spotykają Rolanda Wywijasa – kapitana i
jego nietuzinkową załogę. Nietuzinkowa to chyba najłagodniejsze słowo jakiego
mogłem tutaj użyć, bo każdy z kamratów jest na prawdę specyficzny i ma inne
„atuty”. Tak więc, Roland z ośmiorniczymi mackami na plecach, wraz z
zawieszonym pomiędzy światami szamanem Baobabem, satyrem Grzmotem, pół-goblinem Strupem,
kukiem-kanibalem Berbeluchem i całą resztą niepowtarzalnej załogi wplątują się
w niezłe kłopoty. Sprawa wykracza tutaj poza ramy znanego im świata bo karty
rozdają tutaj moce z innych „planów”. Jednak Roland jak na kapitana przystało
ma łeb na karku i ma parę asów w kieszeni.
Więcej nie zdradzę, bo
naprawdę warto odkryć ten świat samemu. Pomimo tego, że wątki nie są mocno skomplikowane
i samych postaci, wyjmując kapitana nie poznajemy, aż tak drobiazgowo to
powieść wciąga jak morski wir.
Osobiście bardzo mi się podoba to, że Mortka nie ułatwia czytelnikowi
lektury i wykorzystuje specjalistyczne zwroty i slang żeglarski czy to piracki
i nie mam tutaj na myśli siarczystych
przekleństw kapitana i załogi bo i takie się znajdą. Jeżeli mieliście już
przyjemność czytać „Listy Lorda Bathursta” – poprzednią marynistyczną powieść
Mortki, to nie zaskoczą was takie słowa jak takielunek, orlopdek czy bajdewind.
W przeciwnym razie trzeba będzie trochę zwolnić i użyć chociażby takiego
dobrodziejstwa jak google i przyswoić sobie parek nowych wyrazów aby w pełni
zrozumieć co się dzieje w danym momencie na statku.
Sama książka wydana jest całkiem przyzwoicie. Tym razem zajęło się tym
wydawnictwo Uroboros. Po skrupulatniejszym przyjrzeniu się okładce, grafika
bardzo mi się podoba. Można na niej dojrzeć parę znajomych postaci ze środka
książki. Szkoda tylko, że nie jest to twarda oprawa albo chociażby ze
skrzydełkami, bo rogi zaczęły się delikatnie niszczyć po podróży w plecaku.
Po przerzuceniu ostatniej strony lektury, chwili zadumy i uświadomieniu
sobie, że to koniec przygody, zrobiło się tak jakoś nienaturalnie pusto
dookoła. Zaczęło mi brakować krzątaniny po statku, skrzypienia desek
pokładowych i szumu fal morskich. Pocieszam się faktem, że już zapowiedziana jest kontynuacja, która będzie
miała tytuł Wyspy Plugawe. Do zobaczenia na pełnym morzu !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz